czwartek, 2 maja 2013

Rozdział I

   Weszłam do domu.
   -Mamo! Wróciłam!
   Mój głos odbił się po ścianach pustych pokoi. Oczywiście... znowu jej nie ma. Tak było od zawsze, odkąd pamiętałam. Mama pracowała w wytwórni muzycznej i załatwiała w Polsce koncerty sławnych osób. Jednym z - naprawdę nielicznych - plusów jej pracy było to, że często dostawałam bilety jako jedna z pierwszych osób. Weszłam do kuchni i ujrzałam żółtą karteczkę przylepioną do lodówki. Podeszłam i zerwałam ją.
   "Droga Alex, niestety muszę pracować. Wiesz to i mam nadzieję, że to rozumiesz. Będę w domu dopiero około 23. W lodówce masz kurczaka i sałatkę, tak jak mnie o to wczoraj prosiłaś. Załatwiłam ci niespodziankę. Idź do siebie. Niespodziankę znajdziesz w pudełku na swoim łóżku. Kocham cię, mama"
   Znając moją mamę, kupiła mi pewnie jakiegoś pluszaka lub książkę, jak to robi zawsze, gdy nie ma jej cały dzień w domu. Czyli prawie codziennie... Wczłapałam się po schodach na górę. Pierwszym, co mi się rzuciło w po otworzeniu drzwi było wielkie czarne pudełko leżące na łóżku. Odwiązałam wstążkę i podniosłam pokrywkę. W środku był wielki, pluszowy kot. Świetnie... Kolejny zapychacz miejsca. Nie żeby coś... pokój mam duży, ale 60% miejsca zajmują w nim pluszaki. Trzeba będzie coś z tym zrobić.
   Wyjęłam kota z pudełka i posadziłam go na łóżku. Był wielkości cztero, może pięcioletniego dziecka; na szyi miał błękitną wstążkę. Warren - bo tak nazywał się pluszak, co zauważyłam po metce - przewrócił się na brzuch, a ja zauważyłam podłużny kawałek papieru przyklejony do jego futra za pomocą taśmy klejącej. Odkleiłam go delikatnie, starając się nie wyrwać kotu futra. Po chwili dotarło do mnie, co trzymam w dłoni. Był to bilet... Bilet na One Direction! Na ten koncert, na który mama zabraniała mi pójść. Nie wierzyłam własnym oczom. Koncert był za dwa dni, nie miałam pojęcia jak mamie udało się go zdobyć.
   Odwróciłam bilet tak delikatnie, jakby był największym skarbem, którego szukałam od lat, co dalekie od prawdy nie było. Miałam miejsce w pierwszym rzędzie! Na dole zauważyłam coś napisanego delikatnie ołówkiem. "Ostatni z dostępnych. Jednak pójdziesz na ten koncert :)"
   Nagle zachciałam wyściskać mamę z całych sił. Przytuliłam się do Warren'a i zaczęłam skakać w kółko po całym pokoju. Po chwili mój pies zdenerwował się i zaczął wyć. Poklepałam go po pysku i odstawiłam pluszaka na łóżko. Wyjęłam telefon i wybrałam numer przyjaciółki. Odebrała po kilku sygnałach.
   -Dzień dobry, tu wytwórnia węgla. Zamawiała pani węgiel drzewny? - obie wybuchłyśmy śmiechem. -Nie uwierzysz, co dostałam od mamy!
   -Nowego pluszaka? - odpowiedziała monotonnym głosem.
   -To też... Ale jeszcze coś! Bilet na koncert One Direction! Jednak pojadę!
   - Naprawdę? To świetnie, pojedziemy razem!
   -Dobra. Ja muszę kończyć. Muszę się nacieszyć.
   -Papatki. Do jutra.
   Rozłączyłam się i stanęłam na środku pokoju. Nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Musiałam czekać dwa dni. Nawet nie wiedziałam czy to tylko dwa dni, czy dwa. Było to zarazem mało jak i dużo. Dwa dni i poznam moich największych idoli. Marzyłam o tym odkąd usłyszałam ich pierwszą piosenkę, i zobaczyłam pierwsze zdjęcie.
   Z nudów ogarnęłam pokój, odrobiłam lekcje i wcisnęłam w psa kurczaka, na którego nie miałam najmniejszej ochoty. Położyłam się i chwilę później spałam.

środa, 27 marca 2013

Sorry


Hej, sorki za zamieszanie, ale będę musiała napisać początek od początku, bo wszystko mi tam nie pasuje ;P 
Postaram się go dodać za jakiś czas. 
Naprawdę przepraszam! 

wtorek, 26 marca 2013

Na początek

One Direction

Nazywacie ich pedałami, obrażacie bez względu na to jak się ubierają, a nie zastanawiacie się nad tym, że to też ludzie, którzy zasługują na szacunek! Mówicie, że to debile, ale może ci "idioci" wywołują uśmiech na twarzy wielu dziewczyn, które dzięki ich muzyce i wygłupom potrafią zapomnieć o problemach. Muzyka ma również poprawiać humor, wzruszać i bawić, a nie zawsze musi mieć jakiś głęboki przekaz!! 

Niejedna dziewczyna słuchając piosenki "Little Things" płacze. Dlaczego? Bo ta piosenka jest aż do bólu prawdziwa, ale słuchając jej ma się wrażenie, że jest się wyjątkowym bez względu na wygląd, czy charakter. Wiemy, że mają wady, ale mimo to są dla nas wzorem. Nie podchodźcie do wszystkiego co piszemy, na poważnie. Jak ktoś napisze "Harry jest moim mężem", przecież wiadomo, że nie jest to naprawdę. Większość z nas (directionerek i fanek) najprawdopodobniej nigdy w życiu ich nie spotka, ale One Direction nadal jest dla nas wzorem. Powiedzieć wam, czego mnie nauczyli? 

Louis Tomlinson. Niby najstarszy,ale on lubi się zabawić, no i nie przejmuje się tym, co mówią inni. Jest sobą. Nauczył, że nie należy marnować życia na pierdoły. 

Zayn Malik. Wierzy w inną religię, pali, ma tatuaże... I co z tego? Stara się nie palić, naprawdę się stara! Specjalnie dla nas i chyba też dla nas. Ma tatuaże, ale one są dla niego ważne, bo one coś dla niego znaczą. Ma to związek z jego dziadkiem i jego życiem. Oznaczają i motywują  go. Nie bał się otwarcie mówić o swoich przekonaniach. 

Liam Payne. Mimo tego, że urodził się bez jednej nerki, był nękany w szkole, nie poddał się, spełnił swoje marzenia. Pokazał, że należy wierzyć w siebie. Jest "tatą" One Direction, bo dba o siebie i swoich bliskich. Pamięta o fanach i kiedy może robi np. twitcamy, bo to dla niego ważne. 

Niall Horan. Na początku kariery nie był lubiany przez fanki, często mówiono, że nie pasuje do One Direction, bo jest grubszy, niższy, ale nie odszedł. Nadal robi to, co kocha. To słodki, zabawny Irlandczyk. Nie chce pierwszej, lepszej dziewczyny. Czeka na swoją jedyną ♥. 

Harry Styles. Seksowny, uśmiechnięty chłopak z loczkami. Taki podobno jest. Jego mama powiedziała, że dla swojej miłości jest w stanie zrobić wszystko, by była szczęśliwa. Jest po prostu sobą! Jest najmłodszy z całego zespołu, ale pokazał, że wiek to tylko liczba, że liczy się to, jaki jesteś. 

Nauczyli mnie wiary w siebie, pokazali siłę przyjaźni, dzięki nim wiem, że moje marzenia mogą się kiedyś spełnić!